Dziwny tytuł. Wiem.
Wieje. Wieje. Wieje. Wieje. Straszliwie wieje. W niedzielę jeszcze pięknie świeciło słońce, a teraz wieje. Od nocy z niedzieli na poniedziałek. Non stop i coraz silniej. Nie do wytrzymania. Zwłaszcza tu, nad morzem. No dobra, do morza mam 8 km w linii prostej, ale w zasadzie mieszka się tu dokładnie tak samo. Te same zmiany klimatu, pogody, ciśnienia itp. Choć zdarza się latem, że u nas piękne palące słońce, a nad morzem mgła! OK.
Chodzi o to, że ten cholerny wiatr można porównać do halnego w górach. A propos, czy wiatr nadmorski ma jakąś nazwę, bo nie wiem. O halnym wszyscy wiedzą prawda, zakładam, że wszyscy Polacy. Halny ma bardzo negatywny wpływ na psychikę i zdrowie generalnie, zwłaszcza osób z chorobami układu krążenia. Do czego zmierzam, bo nie do wykładu o chorobach przecież? A! No właśnie. Tak sobie dziś pomyślałam, że ten wiatr tutaj to taki halny w Polsce. Zbiera żniwo.
Nie możemy zasnąć, a jak zasypiamy majaczą nam się jakieś koszmary. Dzieci rozdrażnione, nie do wytrzymania. Nie chcą spać. Budzą się kilka razy w ciągu nocy. My powoli zamieniamy się w zombi, bo to nie dwie pierwsze bezsenne noce, jesteśmy poirytowani. Ja mam wrażenie, że za chwilę rozsypię się na tysiące maleńkich kawałeczków, a Mąż nie ogarnia już niczego. Tak rozkojarzony jeszcze nie był.
A wszystko to za sprawą tego przeklętego wiatru! Ostatnio tak wiało, jak leżałam w szpitalu, zaraz po porodzie. W mieszkaniu było tak zimno, że chodzili w swetrach. Wiatr znajdował każdą szczelinkę, by się do nas przedostać. Na szczęście wtedy ustał dzień przed opuszczeniem przez nas szpitala i zdążyło się trochę nagrzać. Ale o tym też nie miało być. Kurka wodna!
Chodzi o to, że wieje straszliwie i ten wiatr wpływa niestety tragicznie na wszystkie osoby ze skłonnością do samobójstw. Ja słyszę najczęściej o tych przypadkach, gdy ktoś skacze pod pociąg. Takich jest w Holandii 200 rocznie. Pod pociąg. Na torach. Nie, nie śledzę kroniki samobójstw. Po prostu Mąż nie może normalnie wrócić do domu.
Tak było i dziś. W ostatniej chwili musiałam totalnie zmienić organizację popołudnia, bo ktoś postanowił sobie odebrać życie na torach. Szkoda słów. I nie, nie jestem pieprzoną egoistką. Tyle, że ruch pociągów zostaje wtedy wstrzymany we wszystkie strony. Mąż nie mógł dotrzeć z Amsterdamu, więc ja musiałam z trójką dzieci do okulisty, do szpitala, na drugi koniec miasta. Pfff. Teściowa sąsiadki spóźniła się Bóg wie ile, jadąc tu z drugiego końca Holandii, dokładnie z tego samego powodu. I to tylko dwie rodziny w jednej klatce. A ile innych w całej Holandii?
Rozumiem, że ktoś jest zdolny do popełnienia samobójstwa, choć mnie nigdy nie przyszło to do głowy. Rozumiem, bo wiem, co jest w stanie wyprodukować ludzki mózg. Naprawdę, gdybym nie przeżyła, nigdy bym nie uwierzyła. Rozumiem zatem. Ale dlaczego pociąg? Nie chodzi już o mnie czy sąsiadkę (sąsiadka z trójką chłopaków, jak ja). Dałyśmy radę. Chodzi o ludzi, którzy muszą zeskrobywać ludzkie szczątki z torów i pociągu, zbierać je z nasypów, wydłubywać. Chodzi o maszynistę, któremu nawet EMDR nie pomoże, a jak ma pecha to mu się nie raz takie nieszczęście zdarzy. Jak żyć dalej normalnie?
Czytam ostatnią powieść Grunberga. Główny bohater, Polak, strażak, musiał zeskrobywać z torów zwłoki swojego syna. Później Wam o tym napiszę.
A wszystko przez ten wiatr! Zastanawiam się, kiedy w końcu się uspokoi. Nie wierzycie, że wiatr może mieć taki wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne człowieka? Poczytajcie sobie w necie o halnym.
Nie dajcie się zwiać!
Ania
próbuję …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podeprzyj się kimś, komu wiatr nie straszny
PolubieniePolubienie
Pojęcia nie miałam, że w Holandii tak może nieprzyjemnie wiać. Halny odczuwam, bo głowa boli, ale halny jest ciepłym wiatrem.
Nie rozumiem, dlaczego taka moda na rzucanie się pod pociąg. Może chodzi o to, by innym życie również utrudnić.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Nie sądzę, że to chęć utrudniania komuś życia. Umysł samobójcy produkuje takie rzeczy, że człowiekowi zdrowemu trudno w to uwierzyć. To jak science fiction.
PolubieniePolubienie