Padam

Niedziela. Padam na twarz. Dolny odcinek kręgosłupa daje mi nieźle popalić. Na własne życzenie oczywiście. Jak w każdy dzień wolny od kilku miesięcy łażę i sprzątam, przestawiam, wyrzucam, porządkuję. W czasie ciąży mówili mi, że to syndrom budowania gniazda. Myślałam, no dobra, minie. Po porodzie musiałam się powstrzymywać przez 8 tygodni (cesarka w linii pionowej), ale wydawałam polecenia. Jak tylko lekarz i fizjoterapeuta powiedzieli, że mogę, ruszyłam do działania. Kilka ogromnych toreb wydanych do kringloop winkel (to taki second hand, oddajesz tam rzeczy, a pracownicy wyceniają je i wystawiają na sprzedaż). Przestawianie mebli. Sprzątanie.

Nie mogę przestać, bo nadal nie jest tak jakbym chciała. Najgorsze, że jak zacznę to też nie potrafię usiąść. Czasem mi się udaje przekonać samą siebie do wyjścia. Dzięki sąsiadce i jej dzieciom, dzwonią do domofonu, by wyjść na dwór. Straszne, mam wrażenie, że jestem w jakimś transie. Kiedyś sprzątałam przez trzy dni non stop. Trochę spałam, ale jak wstawałam od razu do roboty. Psycholog mówi, że to z czegoś wynika. Moim zdaniem powodów jest klika: 1) jak sprzątam nie robię czegoś innego, czyli uciekam od zadań, które na mnie czekają. Boję się porażki i nie chcę czegoś dokończyć, bo trzeba to oddać i zostanie poddane ocenie. 2) mam tyle zbędnych rzeczy, jakieś plany pracy sprzed epoki, stare rachunki przechowywane na w razie czego i ciuchy, w których nie chodzę latami, ale „może za rok założę”. 3) jak tylko sobie odpuszczam nieustanne sprzątanie i układania rzeczy po wszystkich na właściwe miejsca, robi się bajzel, a ja zaczynam się w nim dusić. 4) no właśnie, dusić. Nie mogę znieść bałaganu, rozgardiaszu. Chciałabym jak w czasie studiów, mieć wszystko perfekcyjnie zaplanowane, zorganizowane, uporządkowane, regularne. Nie da się. Jak masz dzieci twój dom żyje, od rana do wieczora, codziennie od nowa. Nie wyobrażam sobie życia bez nich, muszę się trochę lepiej ogarnąć.

Moja sąsiadka z trójką dzieci, o podobnej historii rodzinnej, (mam na myśli świat, w jakim dorastała) powiesiła sobie na ścianie kartkę z napisem: „Die andere moeders doen ook maar wat” – „Inne matki też robią coś tam”. Innymi słowy – nie robią wszystkiego perfekcyjnie.

Nie wiem jeszcze jak to wprowadzić w życie, żeby nie zwariować. Wiem jedno – zajęć w domu mi nie zabraknie, a o tym, co poza domem nawet nie chcę wspominać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s