Plan dnia

Foto: Curios Bino/unsplash Takie sytuacje, jak ta na fotografii, nie zdarzają mi się już od bardzo dawna :)
Foto: Curios Bino/unsplash
Takie sytuacje, jak ta na fotografii, nie zdarzają mi się już od bardzo dawna 🙂

Jest wtorek| środa 00:16 zaczynam pisać tekst na bloga.
Jakiś czas temu przeczytałam na czyimś blogu, proszę o wybaczenie, nie pamiętam na czyim, nie dlatego, że blog nie jest godny zapamiętania, ale dlatego, że nie zapisałam, a dzieje się tyle, że nie jestem w stanie wszystkiego spamiętać. Przeczytałam zatem, że w opinii tej blogerki, najlepsze w blogowaniu są matki. Rany Julek! Ja się pytam, jak one to robią? Albo raczej, co ja robię źle?
Nie tak dawno usłyszałam, że mnie nie widać na dworze i nie nawiązuję kontaktów towarzyskich.
Tyle udało mi się napisać wczoraj. O 00:21 obudził się Mały i zawołał „Mama bed”, co znaczy „do łóżka mamy”. Ponieważ nadal karmię piersią i nie chciało mi się zwisać z fotela do 1 w nocy, zabrałam go, jak zwykle zresztą, do łóżka. Z pisania wyszły nici. Pytam więc ponownie: kiedy te matki znajdują czas na pisanie, wstawianie zdjęć na Instagram, itp. Ja właśnie czekam na wejście do dentysty i wykorzystuję te pięć minut oczekiwania.
To była 10:10. Teraz jest 20:24. Mam szczęście, bo chłopaki padli już w łóżkach. Mały pewnie za chwilę będzie wołał ciciusiu, więc postaram się streszczać.
Zatem nie nawiązuję kontaktów towarzyskich. To prawda. Nie mam kiedy. Wieczorami nigdzie nie wychodzimy, chyba, że całą rodziną. Odbywa się to bardzo rzadko, gdy z wizytującą rodziną Męża, raz na kilka miesięcy, idziemy na kolację. Dzieci nie zostawiamy z nikim, bo ja karmię piersią i bez niej Mały nadal nie potrafi zasnąć. Jak zaśnie to na kilkadziesiąt minut. Nie przesypia całych nocy. Raz jedyny udało mu się spać 5 godzin.
Nasze dni są zaplanowane praktycznie co do minuty. W poniedziałek, na przykład, Mąż wstał o 7, pogonił Dużego do jedzenia, przygotował mu owoce i lunch do szkoły. Ja z Małym nadal w łóżku. Byłam nieprzytomna, bo Mały zrobił mi pobudkę o 4:32 i nawet nie wiem, o której zasnął. Wstał sam i pobiegł do Taty, który go ubrał i zrobił mu śniadanie. Nawet nie czułam, jak Mały wstał. Niedługo ta przyjemność 30 minut dłużej w łóżku się skończy, bo od 2 listopada zaczynam pracę, prawie codziennie. Wstałam o 8. Mąż pojechał na rowerze do szkoły z Dużym, potem do sklepu. Wrócił do domu koło 9:30 i o 10:30 wychodziliśmy już na spotkanie z organizacją, która ma nam, a zwłaszcza Dużemu pomóc przygotować się do szkoły średniej i nauczyć się uczyć, koncentrować na zadaniach. Tam byliśmy do 12. Mąż musiał biegiem do Amsterdamu. Zdążył w ostatniej chwili, a my z Małym do serwisu naprawy komputerów, by rozprawili się z wirusami, grasującymi po moim laptopie. Stamtąd wyszliśmy przed 13:30 i ruszyliśmy po coś na obiad. Potem na 20 minut do domu i o 14:30 po Dużego do szkoły. Ze szkoły do domu. W domu o 15:30. Jakiś podwieczorek, zabawa z Małym, lekcje z Dużym, przygotowanie kolacji. Mały nie spał w ciągu dnia, więc padł o 18:00. Kolacja. Tu je się gorącą kolację. Sprzątanie, pranie, składanie ubrań. Tłumaczenie… 2 z nocy spanie… Powiedzmy, że spanie, bo właśnie Mały budzi się na „ciciusiu” i tak kulamy się do rana.
Wtorek. Powtórka porannego rytuału. Wstałam nieco wcześniej, by pomóc Mężowi. O 9:30 musiałam z moją diastazą do Amsterdamu pojechać. Nikt się na tym u nas nie zna. Niewielu słyszało i niewielu wie, że ponad 90 procent kobiet po porodzie ma rozszczep mięśni brzucha i zwykłe ćwiczenia na mięśnie tegoż, tylko pogarszają sprawę. Walczę więc z moim i skrócił się o kilka centymetrów i zwęził o centymetr. Wróciłam o 11:40. Mąż biegiem do pracy. My z Małym na spacer i zakupy, na chwilę do domu. Po Dużego do szkoły razem z Małym, stamtąd na fizjoterapię – integrację sensoryczną Dużego. Stamtąd do domu. W domu 16:15. Zostawiliśmy plecak i worek ze strojem gimnastycznym, wypiliśmy trochę wody i biegiem po odbiór mojego laptopa. W drodze powrotnej coś na kolację. Mąż, wracający z pracy, dołączył do nas przy sklepiku z rybami. Przed 18 w domu. Kolacja, kąpanie, sprzątanie. Dostałam kolejną ofertę pracy, więc pół wieczora musiałam dzwonić i pisać do moich stałych uczniów, by poprzekładać lub odwołać lekcje, nawet pożegnać się. Wszystko dzieje się tak szybko! W każdym razie nagle była już 23:30 i trzeba było samemu się ogarnąć. Kiedy zaczęłam pisać, jak czytaliście powyżej, obudził się Mały.
Dziś od 7 pobudka, bo Duży wstał o 6 i grał na telefonie. Gdzie się go też nie schowa, wszędzie znajdzie…. Potem założył buty, „żeby być gotowym do wyjścia” (wychodzi o 8:30!!!!) i stukał nimi w tę i z powrotem po korytarzu! Mały oczywiście spał wtedy 5 minut dłużej ode mnie. Mąż to samo, co zwykle, ja z Małym. Po przyjściu Męża wybiegłam do dentysty. Przybiegłam. Mąż, po przyprowadzeniu Dużego i zjedzeniu lunchu „na szybko”, pobiegł do pracy, a ja zostałam z wrzeszczącym i biegającym po korytarzu towarzystwem. Gdy tylko przestało padać spakowałam towarzystwo i ruszyłam na dwór. Głowa mi już pękała i bałam się, że za chwilkę wpadnie do mnie sąsiadka z dołu, by uskarżać się na ruchy sejsmiczne jej sufitu. Wróciliśmy około 17. Kolacja dla Małego, potem dla Dużego (każdy je co innego!). Kąpanie Małego. Wrócił Mąż. Usypianie Małego. Mycie zębów Dużego. Herbata i pisanie postu tego.
Od poniedziałku będzie jeszcze ciekawej. Nie narzekam, bo generalnie jesteśmy dobrze zorganizowani. Teraz mała wtopa. Mąż źle zaplanował wieczorny wykład i nie ma z kim zostawić Małego i Dużego na jakąś godzinę. Nie wiem, co zrobimy, ale będę się martwić potem, teraz szukam rozwiązania!
Każdy dzień jest inny. Nie ma praktycznie czynności, które się powtarzają. Poza wychodzeniem do szkoły. Szkolne dni mają różną długość. Czasem muszę zabrać Dużego wcześniej ze względu na fizjoterapię albo wizytę u psychologa. Niedługo dojdzie mu 2-3 razy w tygodniu pomoc w sprawach szkolnych w domu. Wszystko musi więc lśnić w tej Misiowej jaskini :), co najłatwiejsze nie jest.
Kiedy Wy o Matki blogerki macie czas, by codziennie (niektóre tak robią) wstawiać nowe posty i pielęgnować Instagram, Facebook, a oprócz tego dbać o kontakty towarzyskie??? Chętnie się dowiem! Słowo daję! Podzielcie się pomysłami! Zaznaczam, że nikt z naszej rodziny, ani przyjaciół nie mieszka w granicach tego kraju, więc te genialne pomysły odpadają :).

8 thoughts

  1. Myslalam, ze to wyjatkowo zycie mojej corki z dwojgiem dzieci jest tak szlone:) A tu wpadlam w zycie rodzinki „zorganizowanej” ( jak piszesz Aniu) i jeszcze wieksza galopada! Doprawdy, jak to sie dzieje? Przy tylu zdobyczach technicznych czas ciagle sie kurczy?
    Jak Wy to przetrwacie, mlode mamusie?!
    Ja musialam prasowac sterty pieluch, sok z marchewki wyciskac, zmywac przypalone garnki po kaszy:)))) Dzis to tylko slodkie wspomnienie…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Damy radę! Nie narzekam. Stwierdzam fakty :). Ja przestałam prasować większość rzeczy. Tylko koszule i spodnie Męża, bluzki i dżinsy Dużego i moje w tym samym repertuarze. Niedługo Mały pójdzie do czegoś, co można nazwać świetlicą, na 3 godzinki 2 dni w tygodniu. Więcej nie można, chyba, że jest miejsce. Także świetlana przyszłość przed nami. Żadna opiekunka nie chce przyjść na 2 godziny w ciągu dnia, więc musimy jakoś sami się organizować. Na szczęście w planowaniu jestem dobra. 🙂 Pozdrawiam serdecznie! Proszę uściskać Córkę!

      Polubienie

  2. Zwariowane masz dni Aniu, znam to z autopsji, nie wiem jak to było możliwe, że wychowywałam dzieci, pracowałam na cały etat i studiowałam zaocznie. Teraz nie pracuje, bo poddałam się w końcu i skupiłam się na dzieciach. Gdy już młodszy pójdzie do wyższej szkoły, czyli za rok, to wtedy pomyślę o pracy.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Ciekawe kogo wywołałaś do tablicy? 😉 Bo pisałam raz u siebie, że mamy to najlepsze blogerki. Napisałam na podstawie obserwacji, że ich blogi są bardzo profesjonalne i często komentowane. Oczywiście nie każda mama ma bloga, głównie z powodu braku czasu, ale te co mają to robią to całkiem nieźle.
    I też pytałam się jak one to robią skoro mieć dziecko to tyle obowiązków?
    Czytam blog pewnej mamy a na nim pojawiają się wpisy co 2 dni, bardzo profesjonalne i dopracowane.
    Jak sama zostanę mamą, a mam to w planach, to chyba ograniczę czas na internet by sobie poradzić. Mimo to wiele mam jakoś to robi i nie wątpię, że mają łatwo. Może dlatego, że bardzo chcą mieć bloga i jest on okazją by robić coś swojego. Albo temat dzieci jest tak popularny, mamy rozumieją się nawzajem, przez co dużo czytelników łatwiej przychodzi niż do innych tematów.
    Racja, ci co mają dzieci najlepiej na to pytanie odpowiedzą?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pewnie Ciebie wywołałam Dorotko, ale nie w formie zarzutu Kochana. Po prostu mi się te myśli kołatały w głowie. Zastanawiam się, jak ogarnąć. Jedną ręką pcham wózek, drugą odpowiadam. Pewnie mają dzieci w przedszkolu czy szkole albo zatrudniają opiekunki, albo pisanie bloga to ich jedyne, poza opieką nad dziećmi i domem zajęcie. Jest tych pomysłów kilka w mojej głowie. U nas tak. Dopóki Mały do szkoły nie pójdzie. Chyba, że w międzyczasie znów się rozmnożymy. 🙂 Sama radość. Życie to kwestia wyborów. Ja jeszcze jestem na etapie prób. Chciałabym być w domu i tylko tłumaczyć. Niestety nie jest to w tym momencie opłacalne. Może kiedyś. Wierzę, że tak. Buziaki!!!!

      Polubienie

  4. Pani Anno- Mario cieszę się ,że zechciała Pani mnie zaakceptować. Blog to fajna przygoda ,też o tym myślałam ,pozdrawiam serdecznie Beata Moeijes- Muzyk

    Polubione przez 2 ludzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s