
Holenderska szkoła wygląda zupełnie inaczej niż polska. Pewnie będę jeszcze do tego wracać. Synowi został jeszcze rok w szkole podstawowej. Grupa 8. Ciekawe prawda? Prawie jak dawna polska 8 klasa. Prawie, bo dzieci zaczynają tu chodzić do szkoły już w wieku czterech lat.
Miało być o nauczycielu. W Holandii mieszkamy 3 lata. Mało i dużo. W perspektywie szkoły cała epoka. Syn przyszedł tu do 5 grupy. Znał już niderlandzki, pilnie chodził do szkoły Freinet w Gandawie. Nie musiał więc, jak inne dzieci, uczęszczać do tak zwanej taalklas, gdzie w zasadzie uczą tylko języka. Kontakty z dziećmi są różne, generalnie trudne, ale bo i ich podłoże bardzo złożone. Jak wszyscy rodzice wiedzą, kluczowe znaczenie w szkole, w klasie ma dobry nauczyciel.
O takich trudno wszędzie i w Polsce, i tutaj. Wiem coś o tym, sama jestem nauczycielką. Pierwszy rok w holenderskiej szkole był porażką. Trzech nauczycieli w jednej klasie, kompletny brak komunikacji z rodzicem. Brak prawdziwego kontaktu z dzieckiem. Musiałam instruować nauczycielkę, że warto z Synem porozmawiać indywidualnie, że wrzucanie wszystkich do jednego worka to katastrofa. Uprzykrzałam się codziennymi pytaniami, jak Syn sobie radzi w szkole. Do znudzenia wierciłam nauczycielkom dziurę w brzuchu.
W grupie szóstej było już lepiej = jeden nauczyciel – pan. Bardzo miły i dobrze zorganizowany. Wykazywał zrozumienie dla problemów Syna i całej klasy, która okazała się zbiorem wyjątkowo trudnych charakterów. Radził sobie bardzo dobrze, ale kontakt nadal ograniczał się do mojego nachodzenia pana po lekcjach. Jak teraz o tym myślę jest dokładnie tak jak w Polsce, wywiadówka raz na pół roku. Bycie rodzicem dziecka w wieku szkolnym, w dodatku dziecka z problemami, uświadomiło mi jak ważna jest dobra komunikacja między szkołą a domem. Bez komunikacji nie ma konwersacji, a bez niej są tylko piętrzące się, pogłębiające się problemy.
W grupie siódmej zdarzył się cud! Ten cud ma na imię John i wieloletnie doświadczenie w nauczaniu. Nauczyciel piszący regularnie maile do rodziców, informujący o wydarzeniach w klasie, o testach, wyjściach. Przypominający o terminach, pilnujący regularnego kontaktu rodzica ze szkołą. Posługujący się pięknym niderlandzkim, dbający o wymowę i treść. Nawet odwiedzający uczniów w ich naturalnym środowisku, czyli w domu. Przede wszystkim jednak, mający doskonały kontakt z uczniem, przynajmniej z Synem.
Niestety, jak się okazuje, nieumiejętnie gospodarujący energią, której zasoby, na dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, całkowicie się wyczerpały… Nauczyciel perfekcyjny na zwolnieniu z powodu „wypalenia”. Dla mnie to szok. Nie napisałam jeszcze do niego żadnej reakcji, bo nie wiem jakie słowa dopuścić do głosu. Dla Syna szok. Płacze na samo wspomnienie…
Nauczyciele z powołania! Pamiętajcie o regularnym ładowaniu baterii! Bez Was dni w szkole są szare. Spacerują po niej tylko brat Smutek i siostra Niezrozumienie.