Alfabet mojej emigracji – K jak kościół

W zasadzie K powinno być w „kościele” wielką literą, bo tak naprawdę nie chodzi tu o budynek, chodzi o instytucję samą w sobie. Kościół w Polsce zawsze był dla mnie ważny. Tak zostałam wychowana. W niedzielę z rodziną do kościoła. Grzecznie. Wszyscy. Masz ochotę czy nie, idziesz. Chodziłam. Chodziłam, ale starałam się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi i co się tam w zasadzie dzieje. A dzieje się, uwierzcie! Nie będę tu tego analizować. Chodziłam i patrzyłam na ludzi, na to jak każda niedzielna msza święta jest okazją do pokazania nowych kreacji i makijaży, jak ludzie wykonują automatycznie czynności, bez zastanowienia, bez chwili zamyślenia nad tym, co robią. „O! Widziałaś? Mańka ma nową sukienkę, a Zośka znowu w tej samej jesionce”. Nie znosiłam tego.

Dopiero na studiach byliśmy sami – ja i On. W kościele akademickim, każdego ranka, rozmowy. Uwielbiałam taki początek dnia. Potem wszystko szło w zasadzie, jak z płatka. O dziwo, kiedy wyszłam za mąż, mimo że nadal mieszkałam blisko, moje wyprawy praktycznie się skończyły. Wpadałam tylko czasem, po drodze do lub z centrum miasta. On tam był, ale był też WSZĘDZIE, nie musiałam się zatem jakoś specjalnie martwić. Potem było mieszkanie we wsi. M. grał w kościele. Chodziło się z automatu. Kiedy urodził się Duży też się chodziło, ale Duży, wtedy Mały, wpadał do kościoła z błyskiem w oczach i zatrzymywał się dopiero pod ołtarzem, przy dzwonkach, które nieustannie trzeba mu było wyjmować z rąk. Zero możliwości skupienia. Chodzić do kościoła, by biegać za dzieckiem? Bez sensu. Kazać mu się nie ruszać? Niemożliwe.

Kiedy nasze drogi z M. się rozeszły prawie natychmiast wyjechałam za granicę. Belgijski Kościół okazał się zupełnie inny niż polski. Dzięki Bogu. Poszłam tam. Poszłam w zasadzie na rozmowę z księdzem. Poszłam powiedzieć, że nie rozumiem tych dziwnych zasad, gdzie mordercy się wybacza, a komuś, kto się rozwiódł – nie. O dziwo ksiądz przyznał mi rację. Oznajmił, że to tylko interpretacja Kościoła, a on myśli inaczej. Mogłam więc spokojnie poprowadzić moje dziecko do Pierwszej Komunii Świętej. Mogłam też iść do spowiedzi i przyjąć komunię, bo przecież jestem dobrym człowiekiem. Jestem. Staram się być.

Podobnie potraktowano nas w Holandii, gdzie chrzciliśmy Małego. Mąż jest ateistą (po szkole katolickiej), ale dla księdza nie miało to znaczenia. Chcieliśmy ochrzcić nasze dziecko. Położył więc, podczas ceremonii chrztu, swe ręce na naszych głowach i pobłogosławił. Do dziś mam ciarki na plecach i to uczucie błogości, gdy o tym myślę. Malutkiego ochrzcimy w tym samym miejscu. Czekamy aż matka chrzestna znajdzie czas, by nas odwiedzić.

Na cotygodniowe msze święte nie chodzimy, odkąd Mały zapytał, czy może pójść za tym panem, tam na górę. Tyle, że ja pana nie widziałam. Omijamy też cmentarze, bo Mały „bardzo chciałby zabrać tych wszystkich ludzi na plażę, tam byliby szczęśliwi”. Sam zresztą prosił, by przechodzić na drugą stronę ulicy, nie tę w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarza. Malutki uśmiecha się ciągle do kogoś/czegoś niewidocznego. Zobaczymy, co będzie. Duży, gdy miał niespełna 3 lata też twierdził, że Duch Święty schodził z nim po schodach z trzeciego piętra. Taka rodzinka :)))

Jestem wdzięczna Opatrzności za wszystko, co mam. Dziękuję codziennie. Do polskiego kościoła w Holandii nie chodzę. W miejscu zamieszkania moich rodziców też nie – nie mogę, robi mi się niedobrze odkąd proboszcz powiedział mojej matce, że może córce powiedzieć, co tylko chce, także zwyzywać ją od przeróżnych. Nie mogę. Ta polska hipokryzja…

Wierzę w istnienie Opatrzności, siły, która nad nami czuwa. Bez tego chyba bym nie mogła żyć. Potrzebuję jakiejś stałej, niezmiennej. Opatrzność nią jest. Nie ma znaczenia czy to Jezus, Budda czy jeszcze inne imię. Nie o imię tu chodzi. Chodzi o siłę wiary, o Energię.

Jedna myśl

  1. Bardzo mądry, przemyślany i płynący z serca post związany z dylematami człowieczymi, wiarą i hipokryzją, którą stworzyli księża w instytucji zwanej kościołem. W Polsce chodzą w większości z przyzwyczajenia, bo co by ludzie powiedzieli.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s