
Zawsze chciałam mieć troje dzieci, wiecie. Dlatego, już na pierwszej randce uprzedziłam o tym Męża. Zgodził się. W końcu nam się udało spełnić moje marzenie, które z czasem stało się naszym. Mamy troje dzieci, trzech synów. Trochę to trwało, sporo kosztowało, cztery poronienia, z czego dwa w ubiegłym roku, morze wylanych łez, stres, którego policzyć się nie da i nadzieja, która umiera ostatnia. Dlatego nigdy się nie poddaliśmy. Kilkanaście tygodni temu przyszedł na świat Malutki, codziennie uśmiechający się ludzik. Nigdy w życiu nie byłam taka szczęśliwa.
Każde z moich dzieci przyszło na świat w stresujących okolicznościach. Duży urodził się w 33 tygodniu ciąży, cesarskie cięcie, miesiąc w szpitalu, reanimacja, transfuzja krwi. Ilości prześwietleń, badań, antybiotyków nawet nie zliczę. Mały cesarskie cięcie, kilka dni przed planowanym terminem, nie mógł się doczekać mamusi. Cały dzień i noc leżałam w szpitalu ze skurczami. Dzięki Bogu moja ginekolog miała dyżur. Ciąża Malutkiego przebiegała prawidłowo, dopóki nie zachorowałam na grypę. Leżeliśmy wszyscy plackiem, bez ruchu. Temperatura, a potem wycieńczenie organizmu, kilkudniowe spanie. Grypa przyczyniła się do cholestazy, cholestaza do częstych wizyt w szpitalu. Pani doktor powtarzała, że termin porodu uzależniony jest od wyników badań. Przy każdej wizycie płakałam ze stresu, ta niewiadoma przygniatała mnie. W końcu poprosiłam o wcześniejszy termin porodu, nie chciałam czekać. Czułam, że nie wytrzymam. Napięcie było ogromne. Bałam się, że właśnie, gdy moja doktor będzie na wakacjach, Malutki postanowi się z nami spotkać.
Po konsultacjach z innymi lekarzami dostałam zielone światło. Wiedziałam, że cesarki nie będzie robiła moja doktor (to była jej kolej wyjazdu w czasie ferii zimowych), ale miała to być inna doświadczona specjalistka. Oczywiście miałam wątpliwości, bo przecież to ja podjęłam decyzję… Ufff. Cesarka miała być w środę rano. Dobry dzień. We wtorek rano zadzwonił telefon. Doktor, która miała przeprowadzać operację jest chora (kolejna ofiara grypy). Cesarkę zrobi szefowa, młoda pani doktor, która przeniosła się do nas ze szpitala uniwersyteckiego. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że moja cesarka jest pionowa (panu doktorowi w szpitalu w Ciechanowie nie chciało się ciąć inaczej, poza tym nie byłam jego pacjentką i nie płaciłam ciężkiej kasy). Pionowa cesarka to nie żarty, robi się ją naprawdę bardzo rzadko i jest to poważna operacja. Trzeba mieć doświadczenie.
We wtorek po południu poszłam jeszcze na KTG. Zapytałam znajomą położną o panią doktor i zwróciłam uwagę na sposób cesarskiego cięcia. ‚Nic się nie martw Ania, pani doktor wie, co robi’. OK.
O 18.00 telefon ze szpitala. Pani doktor nie przeprowadzi tej operacji, wszyscy chorzy i nie ma kto nadzorować. Jeśli chcę cesarkę w środę, muszę pojechać do sąsiedniego miasta. Moje nerwy nie wytrzymały. Rozłączyłam się. Nie mogłam już. Ile można znieść? Za godzinę, koło 19.00, zadzwoniłam do szpitala. Przeprosiłam i zapytałam, kto ma mnie operować i gdzie. Zgodziłam się. Nie chciałam czekać. Wierzyłam, że widocznie ktoś tam na górze ma inny plan i ufałam, że jest dla mnie dobry.
Mało spaliśmy. Tata przyjechał, by zostać z chłopakami. Na miejscu okazało się, że personel usłyszał dopiero o świcie, że będę. Na szczęście lekarze wiedzieli. Była z nami moja sąsiadka, która robiła zdjęcia (jeszcze ich nie mam, kolejna perfekcjonistka w moim życiu). Lekarze okazali się rewelacyjni, zarówno ginekolodzy, jak i anestezjolog. Nigdy w życiu im tego nie zapomnę. Moja doktor dzwoniła z wakacji w Austrii, jeszcze przed operacją, by opowiedzieć o swojej szalonej pacjentce. Następnego dnia stanęłam na nogi. Dziękuję.
Oczywiście potem nie było różowo, o tym jeszcze opowiem. Najważniejsze jest jednak, że w końcu jesteśmy razem. Nasza rodzina. Szukaliśmy się w czasie i przestrzeni, i odnaleźliśmy.
Kiedy drugiego dnia po porodzie karmiłam Malutkiego, otworzył na chwilę oczy, spojrzał prosto w moje, UŚMIECHNĄŁ SIĘ i znów zasnął. Zupełnie jakby chciał powiedzieć: ‚Uff, jestem na właściwym miejscu’. Tak, jesteś syneczku, teraz już wszystko będzie dobrze.