Wracałam dziś z urzędu miasta. Po drodze zauważyłam nastolatka wychodzącego z domu z plecakiem, pewnie do szkoły, było trochę po dziesiątej. Ten widok mnie zasmucił. Moje myśli powędrowały w kierunku Syna. Czy on będzie kiedykolwiek chodził sam do szkoły? Ma dwanaście lat i nigdy nie był sam w sklepie, nie pojechał sam na rowerze do szkoły ani nie poszedł do niej pieszo. Pewnie poszedłby już od ubiegłego roku szkolnego, ale grupy siódme i ósme przenieśli do innego budynku, o wiele dalej i ze znacznie bardziej skomplikowaną trasą. Boi się więc, że się zgubi. Czasem ma jakieś przebłyski i chce sam jechać czy iść, powołując się na aplikację z mapami w swoim telefonie, jednak za chwilę zmienia zdanie i wątpi, że sobie poradzi.
Pewnie wiele z Was pomyśli, że to moja wina, bo nie nauczyłam go samodzielności i nawet dzieci z PPD-NOS są w stanie same robić zakupy i chodzić do szkoły. Może i są. Syn jednak gubi się w restauracji, w której jemy, nie mogąc znaleźć drogi powrotnej do naszego stolika, gdy wraca z WC. Dwa lata temu jeszcze miał trudności z zapamiętaniem, gdzie siedzi w klasie, gdzie wisi jego plecak. Schodząc z karuzeli nie wie, w jakim miejscu nas zostawił i musimy stać przy wszystkich wyjściach, by się nie zgubił. w zasadzie nie można było spuścić go z oka, gdy był młodszy. Teraz jest nieco lepiej, ale zdarza mu się pójść w mieście za kimś innym, bo myśli, że to któreś z nas, gdy my tymczasem idziemy tuż za nim lub obok.
Myślę, że wszystko to ma związek z dramatycznym brakiem koncentracji. W szkole zatrudnione są dwie dodatkowe osoby, w różne dni tygodnia, by móc Syna wspierać. Sami dopłacamy do tego trochę, ale to nic strasznego. Nie zrobiłby pewnie nic, gdyby ktoś mu ciągle nie przypominał, że ma pracować. W tym roku szkolnym próbujemy nowe strategie i mam nadzieję, że się uda mu choć trochę pomóc. Jest bardzo inteligentnym, posiadającym rozległą wiedzę dzieckiem, czym często zaskakuje dorosłych. Nawet specjalistów w dziedzinie, jak to ostatnio było z astrofizykiem. Jednak problemy, z którymi się zderza, nie pozwalają mu w pełni pokazać jego fantastycznych możliwości.
Jak to powiedział nauczyciel Syna z ubiegłego roku: „To nie wasz Syn jest niedostosowany do szkoły, ale szkoła do Niego”.
Szkoła bardzo się stara, za co jestem naprawdę wdzięczna. Wiedziemy życie wypełnione po brzegi troską, wizytami u różnego rodzaju specjalistów, co czasem trudno zrozumieć ludziom, którzy nie żyją naszym życiem.
Nieustannie jednak dziękujemy za to, co mamy i cieszymy się każdym dniem z naszymi Fantastycznymi Synami, którzy już teraz w cudowny sposób się uzupełniają.