Za co lubię Holandię?

Haley unsplash
Foto: Haley unsplash

W Holandii mieszkam nieco ponad trzy lata. Pisałam już o tym, więc wiecie. Na początku w ogóle nie mogłam się tu odnaleźć. Teraz jest już lepiej. W końcu udało mi się zaakceptować i nieco polubić moje miejsce. Nie jestem jeszcze ze wszystkim gotowa i nadal nie przestaję szukać własnej drogi. Mogę jednak powiedzieć, że tu gdzie żyję jest mi z wielu powodów dobrze.

Czuję się dobrze, bo w końcu udało nam się zbudować nasz mikro świat. Zaczęłam pracować i choć jak dotąd miotam się nieco, ufam, że kolejna rozmowa z dyrektorką sprowadzi wszystko na właściwe tory. Potrzebna naszemu życiu struktura powoli zaczyna się wyłaniać z mgły chaosu.

Lubię Holandię.

Lubię ją za przepiękne krajobrazy, pełne pól, kanałów, drzew, krzewów, lesistych wydm i zielonej cały rok trawy.

Lubię ją za przepiękne niebo. Nawet jeśli pada i chmury wiszą nad miastem, czego właśnie od kilku dni doświadczamy, niebo wygląda jak na obrazach wielkich mistrzów malarstwa.

Lubię ją za muzea i różnego rodzaju centra naukowe dla dzieci. Muzea wszędzie i wszelkiego rodzaju. Świat, w którym na chwilę możesz zapomnieć o tym, co za drzwiami. Centra, gdzie dzieci poznają świat nauki i techniki, przeprowadzają doświadczenia i analizują fakty!

Lubię ją za porządek. Mimo że codziennie ulicami miasta przetaczają się setki ludzi i turystów, nie musimy potykać się o śmieci.

Uwielbiam nastrój mojego miasta. Nie czuje się w nim tego wyścigu szczurów, którego doświadczasz w dużym mieście. Podoba mi się to, że niedziela jest dniem rodzinnym i wszyscy gdzieś wyjeżdżają, wychodzą. Chłonę gwar kawiarnianych ogródków, otwartych także zimą. Dzięki nim czuć, że ludzie, poza pracą w tygodniu, znajdują czas na relaks i odpoczynek w weekend.

Rewelacyjna jest według mnie obecność klubów sportowych i centrów fitness, basenów, kortów i innych ośrodków i miejsc, umożliwiających aktywność fizyczną w najmniejszych nawet miasteczkach. Widzisz w nich w tygodniu panie i panów na emeryturze. W doskonałej kondycji, korzystających z wszelkiego rodzaju udogodnień, pozwalających zachować dobrą kondycję fizyczną.

Podziwiam zaangażowanie i entuzjazm dzieci i trenerów, którzy w sezonie piłkarskim, co niedziela grają na naszym ogromnym trawniku, bez względu na to czy leje, czy świeci słońce.

Lubię ją za ścieżki rowerowe. Prawie wszędzie! Ze światłami specjalnie dla rowerzystów! Chyba one ich rozleniwiły, tak że przestali myśleć o innych użytkownikach drogi. Chociaż w Belgii jest o wiele gorzej. Tam nie ma praktycznie ścieżek, a rowerzyści odpychają się rękoma od maski Twojego samochodu!

Lubię Holandię za jej wielokulturowość. Oczywiście nie jest pozbawiona ksenofobii, nacjonalizmu i nietolerancji. Jednak moim zdaniem kraj zupełnie wolny od tych wstrętnych cech nie istnieje. Jeśli jest inaczej, napiszcie proszę pod postem. Chętnie dowiem się czegoś nowego!

Cenię Holandię za administracyjny porządek. No dobrze, nie jest tak cudownie. Trzeba się nachodzić, naprzynosić czy nawysyłać papierów. Kiedy jednak już dopełnisz formalności, państwo zapewnia Ci wszelkiego rodzaju wsparcie i wszystko dokładnie oblicza. Trzeba płacić sporo podatków, ale dostaje się też dużo zwrotów. Dofinansowanie dla dzieci, do żłobka, do specjalnej opieki pozaszkolnej. Trzeba tylko wiedzieć o co prosić i w które drzwi zapukać.

Podoba mi się, że matki nie muszą pracować codziennie, a mimo wszystko rodziny dają sobie finansowo radę.
Doceniam fakt, iż oboje rodzice mogą wziąć urlop wychowawczy i nie musi się to stać natychmiast po urlopie macierzyńskim. I nie polega to na tym, że zupełnie przestajesz pracować, ale że pracujesz na przykład dwa dni mniej.

Podziwiam Holendrów za sposób, w jaki rozmawiają z dziećmi. Za ten język pełen szacunku, zrozumienia i docenienia. Nie przestaję się zatrzymywać, czasem naprawdę, czasem w myślach, gdy słyszę „doskonale sobie poradziłeś”, „świetnie ci poszło”, „martwisz się, rozumiem”. Cały czas zastanawiam się czy wszyscy Holendrzy uczestniczą w jakimś kursie wychowania i rozmawiania z dziećmi.

Jestem pod wrażeniem skromności ludzi, którzy posiadają ogromne majątki. Po ich wyglądzie nie jesteś w stanie tego stwierdzić. Nikt się nie przechwala i nikt nie narzeka.
Tak. Holendrzy nie narzekają. Pewnie że nie wszystkim jest łatwo, mają problemy. Jednak, gdy z Tobą rozmawiają, uśmiechają się i mówią, że jest dobrze. Nie wyliczają całej listy niepowodzeń i nieszczęść, jakie ich spotkały.

Podziwiam holenderskie matki, za to, że potrafią „loslaten”, czyli „odpuścić”. Nie stoją nad swoimi dziećmi jak parasole, nie pozwalając im oddychać. Stoją z boku i obserwują, reagując tylko wówczas, gdy to naprawdę konieczne.

Wreszcie, mimo wielu narzekań na służbę zdrowia, muszę przyznać, że gdy człowiek trafi w ręce odpowiednich ludzi, wszystko przebiega sprawnie i bez problemów. Chyba, że ma się alergię na wszystko, co ze szpitalem się wiąże. I nie alergię metaforyczną, ale rzeczywistą. No cóż, nie stworzonam ci ja do szpitalnych sal :).

Pewnie jest jeszcze więcej rzeczy, które w Holandii lubię, ale zbliża się pora lunchu! Do kanapek na obiad też się przyzwyczaiłam! Chyba dlatego, że znałam je już trzy lata wcześniej, w Belgii.
Smacznego Kochani!
I do następnego postu!
Ania

4 thoughts

  1. Ze wszystkim mozna by sie zgodzic, natomiast co do wielokulturowosci i rzekomej tolerancji…coz. Odnosze wrazenie ze nie mialas zbyt wielu prywatnych kontaktow z Holendrami. A moze to kwestia plci? Jesli jestes facetem i rozmawiasz z facetem, bardzo czesto okazuje sie, ze jednak Holandia jest krajem silnie nacjonalistycznym. Jesli czlowieka poznasz lepiej, zaczyna sie przed Toba otwierac. Kiedy wreszcie wytlumaczysz mu ze jestes tutaj bo kazdy kolejny polski rzad prowadzi skrajnie socjalistyczna polityke antyobywatelska, zaczyna Cie bardziej rozumiec – bo Holendrzy tez są łasi na kasę. I wtedy zaczynają sie tematy muzulmanow. Kilkudziesieciu Holendrow w prywatnych rozmowach ze mna nazwalo muzulmanow „rakiem w ciele Holandii” a niektorzy wprost chcieliby miec mozliwosc do nich strzelac. Akurat widzac co sie tutaj dzieje, wcale im sie nie dziwie. Nie bylem nigdy rasista, moze z wyjatkiem braku sympatii do Cyganow, natomiast stalem sie rasista (dokladnie takim samym jak wiekszosc Holendrow w ich czterech scianach) dopiero jak tu przyjechalem! Moze mieszkasz w malym miescie i nigdy nie zaznalas przykrosci ze strony muzulmanow? Slyszalas o sytuacjach gdzie szła para bialych ludzi i naprzeciwko kilku młodych muzulmanow, po minięciu się klepia dziewczyne w tylek? Jak chlopak przynajmniej krzywo spojrzy to oni wyciągają gaz pieprzowy i noże. W takim razie jak ma sie zachowac chlopak? Holendrzy czesto narzekaja tez na osoby ciemnoskore (chodzi o te czorniejsze). Zarzut numer jeden jest taki sam jak wszedzie: lenistwo. Zarzut numer dwa: tępaki nie chcące lub nie potrafiące sie nauczyc czegos nowego. Nadają sie jedynie do prostych robót. (Ja pracuje w przemysle i jedyne miejsce gdzie mozna spotkac murzynow to firmy zajmujace sie pilnowaniem bezpieczenstwa – najbardziej upokarzajaca i nagorzej płatna praca. Przez caly czas pracy w Holandii nie spotkalem murzyna jakkolwiek uzdolnionego techniczne – Turka zreszta tez – a o obecnosci ich na kierowniczych technicznych stanowiskach mozna jedynie wymyslac dowcipy).

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s