„Pieniądze, pieniądze, wskażcie mi drogę, bo błądzę”

Nie mam już siły. Chyba dlatego nie piszę. Jestem potwornie zmęczona. Najbardziej chyba sobą samą. Tyle razy już podejmowałam próbę, by przestać, przestać wydawać pieniądze, wydawać bez sensu. Nie kupować kolejnej książki, bo dziesiątki już stoją na półkach. Dziesiątki, których nie przeczytałam. Dziesiątki, które kupowałam z zamiarem przeczytania jutro, jak najszybciej. Dziesiątki, do których jeszcze nie zajrzałam. Nie kupować kolejnej sukienki, bo przecież wiszą ciągle w szafach. Takie, których jeszcze nigdy nie ubrałam też, bo jestem za gruba… O mój Boże! Niech się na mnie teraz wszyscy obrażają. Już mi się nawet nie chce tym przejmować, że mama powie: ludzie nie muszą o niczym wiedzieć, czy nie mogą, czy jak to tam było. Czy jakieś przysłowie o tym, że nikomu nie opowiada się o tym, co się dzieje w domu. Dlatego też nie piszę, bo wszyscy mogą przeczytać po polsku, i po niderlandzku, i po angielsku i po francusku. Więcej języków już nie znam, więc z zasadzie nie miałabym się w jakim wyrazić. Jednak muszę. Z góry przepraszam za ten bełkot i nieuporządkowania myśli, ale jestem kompletnie zdemolowana. Wydawanie przeze mnie pieniędzy przybrało takie rozmiary, jakich jeszcze nigdy nie miało i musi się wreszcie skończyć. Pieniędzy nie ma. Długi trzeba spłacić. Mam ochotę zwiać. Nie pierwszy raz, ale mam nadzieję, że ostatni.

Znajoma, chciałam napisać przyjaciółka, ale w zasadzie jestem sama. Moje przyjaciółki mają własne problemy, większe od moich, to chyba taki pieprzony okres w naszym życiu, że każdemu coś dopieka, dopieka tak, że pali do żywego i smród palonego mięsa unosi się w powietrzu. Zatem znajoma Holenderka, która wie o moich problemach, kazała mi się zastanowić, skąd one się biorą. No skąd do cholery się biorą?

Mogłabym powiedzieć, że to coś rodzinnego. Moja mama i siostra cierpią na tę samą przypadłość. Choć muszę przyznać, że moja mama potrafi oszczędzać. Ja, jeszcze nie. Jeszcze. Mam nadzieję, że to się zmieni.

Z czego nadmierne wydawanie pieniędzy wynika w moim przypadku? Głównie z braku poczucia własnej wartości. Z braku pewności siebie. Z czego te wynikają nie będę teraz pisać, choć też doskonale to wiem. Kompulsywne kupowanie stanowi rodzaj pocieszenia. Nie udaje mi się schudnąć – jestem beznadziejna, innym się udaje – no nic, kupię sobie kolejną książkę. Ktoś, kogo uważałam za przyjaciółkę przestaje się ze mną kontaktować, bez żadnych wyjaśnień – no nic, moja wina, tylko co ja zrobiłam?, nie wiem, bo bez wyjaśnień, a co tam, i trzy kolejne sukienki. Matka powiedziała, że źle wychowałam dzieci – chce mi się wrzeszczeć, ale nie mogę, zbiera mi się na wymioty, hop i mam trzy kolejne notesy. Siostra wyrzuca mi, że miałam nie jeść słodyczy, a właśnie w ciągu trzech godzin zjadłam trzy jagodzianki – hop już trzy pary butów. Nie, nie jedna, jedna nie wystarcza. Muszą być trzy. Teściowa coś tam skomentowała – kolejne zakupy. Nadmierne jedzenie wynika z tych samych przyczyn.

Żeby wszystko było jasne: NIKOGO NIE OSKARŻAM O ISTNIENIE MOICH PROBLEMÓW. Oczywiście, że ja jestem odpowiedzialna za moje działania, za moje akcje. Za to, że naciskam przycisk „zamów” i coś przychodzi pocztą, a ja nawet nie pamiętam, że to zamówiłam albo kiedy to zamówiłam ani po co to zamówiłam.

W tej chwili czuję, że się duszę. Brakuje mi powietrza i coś formuje blokadę w moim gardle. To się musi skończyć.

Zdaję sobie sprawę, że nie skończy się tak po prostu. Może skończyć się tylko wtedy, gdy będę pracować nad sobą. A na tę pracę potrzeba czasu. Czasu, którego nie mam. Czasu, który muszę jakoś wydrzeć innym, bo zwariuję.

Nie zamierzałam się tu użalać nad sobą, chciałam tylko powiedzieć, że nie wszystko jest takie proste, jak się innym wydaje…

Przytulam,

Ania

Jedna myśl

  1. Kochana, większość ludzi tak ma.
    Zrób listę zakupów i tego się trzymaj.
    Nie radzę przejmować się niczyimi uwagami. To Twoje życie i nic nikomu do niego.
    Serdeczności zasyłam

    Polubione przez 2 ludzi

  2. To taki rok. Trudny. Kompulsywne działania zdarzają się każdej z nas i mijają. Jak wszystko inne. Czasem tylko trudno to zaakceptować. Samobiczowanie nie przyniesie pożytku. Jesteś wystarczająco doskonała, żebyś mogła pozwolić sobie na potykanie czy błędy. Jak każda z nas. Takie jest życie. Również wystarczająco doskonałe. Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Aniu, a ustawienie limitu na karcie i polokowanie stron, na których najczęściej zamawiasz? To nałóg jak każdy inny – Internet, gry, papierosy. Walka będzie ciężka, ale dasz radę! Ściskam

    Polubione przez 1 osoba

  4. Czasem podobno pomaga terapia… A mój były szef miał inną receptę – wystarczy stracić robotę i gdy na koncie ukaże się dno – nie ma mowy o kontynuacji uzależnienia – bo nie ma za co. Ale on złośliwa gadzina był 😉 Nie polecam jego sposobu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Szef złośliwa gadzina może i miał dobry pomysł. Działa on jednak tylko wtedy gdy masz osobne konta! 🤕. Co do terapii – w tym momencie muszę sama ogarnąć! Jakoś ogarnę. A z sięganiem dna, w każdym tego wyrażenia znaczeniu, jest tak, że albo się od niego odbijesz, albo padniesz. Ja jednak nie mam wyjścia, muszę się odbić. Pozdrawiam cieplutko!

      Polubienie

Dodaj komentarz